Czasem wcale nie trzeba się z kimś spotykać osobiście, aby wiedzieć że będzie dobrze, bardzo dobrze nawet. I tak właśnie było, gdy dostałam maila od Ani, mamy Wojtusia, który zauroczył mnie absolutnie 🙂 … bo ja mam ogromną słabość do wszystkich malutkich Wojciechów 🙂
Chrzest małego smyka odbył się w kościele w Łodzi na ul. Jutrzenki. Już raz miałam przyjemność robić tam reportaż, więc z jeszcze większą ochotą przystąpiłam do działania 🙂 I tak naprawdę to zdjęcia robiły się same. I pomyśleć że kiedyś bałam się chrztów…jak diabeł święconej wody 🙂
Cudny Wojtuś, przesympatyczni rodzice (i chrzestni) i te bose stopy 🙂 🙂 🙂 zapraszam do oglądania reportażu, a niebawem kolejna odsłona Wojtka. Tym razem w plenerze.