Czas czytania: 3,8min
Minione dwa tygodnie należały do naprawdę bardzo intensywnych pod względem przebytych kilometrów i ilości ludzi na metrze kwadratowym mojej przestrzeni osobistej. Wielkie to szczęście, że Targi książki w Warszawie nie za bardzo kolidowały z moim okresem. Ktoś mógłby tego nie przeżyć. I nie mam na myśli siebie.
Nim jednak o targach wspomnę, najpierw będzie o tym, że w ciągu sześciu dni odwiedziłam osiem Bibliotek (województwo kujawsko-pomorskie, łódzkie oraz mazowieckie). W każdej z nich spędziłam minimum dwie godziny i nie dlatego, że trzymano mnie tam siłą. Można uznac, że siłą to by mnie stamtąd nie wyciągnęli. To była przyjemność móc spotkać się z Czytelnikami. W części Bibliotek ja i Wawro byliśmy dobrze znani. W innych z kolei należało dokonać prezentacji i przekonać do mnie i do tego chama Czytelników. Po entuzjastycznych reakcjach uważam, że udało się. Oczywiście poza tym pyszałkowatym prokuratorem, którego historię możecie poznać w tej książce, stworzyłam bohaterów z zupełnie inną wrażliwością: Marka i Julię, Weronikę i Damiana czy Amelię i Aleksandra. Wszystkie te historie łączy jedno: opowiadają o prawdziwych ludziach. Serio. Znajdziecie tam siebie.
Podsumowując, więcej takich spotkań!
A potem, po tych naprawdę intensywnych dniach wynikających z tygodnia Bibliotek , ja i mój mąż pojechaliśmy na Targi ksiązki do Warszawy. I tutaj okazało się, że moja walizka nie spełniła pogodowych oczekiwań. A dlaczego? A no dlatego, że ja na sześć stopni to się nie pakowałam moi drodzy. Nawet nie na dziesięć. Moja garderoba uwzględniała minimum piętnaście stopni na plusie, bo umówmy się, jak wierzyć prognozie pogody, w której informują, że w maju będzie pizgało złem z północy? Owszem, kurwowałam na warunki meteorologiczne bardzo głośno. Pomijając jednak deszcz, burzę, grad, wiatr, okrywanie się kocem, grzejnik w naszym nomiocie i trzy warstwy ubrań, uważam te targi za naprawdę udane pod wieloma względami: emocjonalnym, finansowym i towarzyskim. Oj tak, towarzystwo dopisało!
Szczególne pozdrowienia kieruję do moich książkowych dziewczyn. Pamiętajcie, co wydarzyło się w toalecie zostaje w toalecie :D
No to jak było na tych targach? Cudownie, intensywnie, głośno i zimno. Na szczęście odwiedzający nasze stoisko sprawiali, że nie było za bardzo kiedy marudzić na chłód. No dobrze, może i wygospodarowałam kilka chwil na cierpiętnicze wynurzenia tyczące się chujowej pogody. Nie byłabym sobą, gdybym odpuściła.
A teraz wyobraźcie sobie moją minę, kiedy do naszego stoiska podchodziły (w kilku momentach były to nawet radosne podbiegi) Czytelniczki i mówiły, że przyjechały po moje książki specjalnie z Krakowa, Wrocławia, Siedlec czy też znad morza? Radość mnie wtedy ogarniała ogromna. I jeszcze poczucie zajebiście dobrze wykonanej roboty pukało do mojego serduszka. A gdy jeden pan mąż wpadł na ostatnią prawię chwilę i powiedział, że żona wydelegowała go po moje książki i bez nich ma sie nie pokazywać w domu, to poczucie mojej zajebistości jeszcze mocniej popikowało w górę. Były też dziewczyny z Lublina. Nastolatki. Nigdy nie czytały moich książek, ale zrobiły sobie taki challenge, w którym to podchodzą do nieznanej autorki i z nią rozmawiają. Padło na mnie. Ależ to była świetna rozmowa! I wiecie co? Zaraz po targach jedna z nich napisała mi wiadomość, że skończyła czytać moją książkę (konkretnie, to tę) i że wywarła na niej ogromne wrażenie. Owszem, czuję się dumna!
Odwiedziły mnie również Czytelniczki, które powiedziały, że na poprzednich targach kupiły moją książkę i teraz przyszły po pozostałe. I znowu coś popukało mnie w serduszko i szepnęło do ucha „Iza, dobra robota. Pisz tak dalej!”.
Pomimo tylu już wydanych książek (lada moment premiera czternastej, piętnasta w redakcji, szesnasta już się rwie do pisania) ja w dalszym ciągu jaram się każdą Czytelniczką tudzież Czytelnikiem. I nie ma znaczenia, czy to ktoś, kto zna moje pisanie, czy ktoś, kto dopiero zacznie przygodę z moimi książkami. Każdy jest dla mnie ważny.
Jeśli spotkałam się z Tobą w którejś z Bibliotek albo na Targach w Warszawie, chcę Ci bardzo podziękować za Twoją obecność.